Czy w tej willi są Żydzi? (Łucja i Stefan Słonimscy)

Od lewej: Stefan Słonimski, Stanisława Orlińska, Łucja Słonimska, małżeństwo Boraksów. Fotografia z 1933 roku. Ze zbiorów Lecha M. Prawdzic-Orlińskiego, www.naszdziennik.pl

Skutecznie udało się Słonimskim przechować rodziny: Niewiażskich, Braudo, Aszów, Zawadzkich. Wiadomo też, że ukrywali mec. Rotbarda, rodzinę Jaweców i dziecko mec. Boraksa.

Łucja Słonimska, z domu Lisowska (1905–1981)
Stefan Słonimski (1901-1977)

Małżonkowie Łucja i Stefan Słonimscy mieszkali w Otwocku przy ul. Szkolnej 26, a byli też właścicielami innych willi w Otwocku i Świdrze. Inżynier Słonimski był oficerem przedwojennej polskiej armii. Kilka rodzin żydowskich zbiegłych z gett w Warszawie, Otwocku i Będzinie – w sumie kilkanaście osób – doświadczyło ich pomocy.

Stefan Słonimski herbu Prawdzic był wnukiem powstańca z roku 1863, właściciela majątków Zburz nad Horyniem i Stara Lubomirka. Według relacji jego siostrzeńca, Lecha Prawdzic-Orlińskiego, jako 17-latek uciekł z domu i zgłosił się do oddziałów Wojska Polskiego w 1918 r. Jako młody ułan brał udział w walkach z Armią Czerwoną. Ciężko ranny przebywał w szpitalu w Wilnie. Gdy powrócił do domu, chory na tyfus, przeprosił ojca za ucieczkę, co ten skwitował słowami: „Synu, wstyd by mi było, gdybyś postąpił inaczej”.

W wolnej Polsce Stefan ukończył Szkołę Rolniczą w Warszawie, a następnie Instytut Techniczny w Liège i Politechnikę w Paryżu. Miał intratne propozycje pracy za granicą, ale powrócił do Polski, by pracować dla Niepodległej.

Podczas okupacji Słonimski był oczywiście żołnierzem Armii Krajowej. Wraz z żoną przechowywali także Żydów – najpierw w swoich willach w Otwocku i Świdrze, a później w Warszawie. Pomagali znajomym i nieznajomym. Udzielali także w różnej formie wsparcia tym, których już nie mogli przyjąć pod swój dach.

Skutecznie udało się Słonimskim przechować spokrewnione ze sobą rodziny: Niewiażskich, Braudo, Aszów, Zawadzkich. Wiadomo też, że ukrywali mec. Rotbarda, rodzinę Jaweców i dziecko mec. Boraksa. Niżej publikujemy świadectwa o działalności Słonimskich odnalezione w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Uwagę zwraca relacja dr. Salomona Niewiażskiego, żydowskiego prawnika pochodzącego z Łodzi. Gdy Niemcy w 1939 r. przyłączyli Łódź do Rzeszy, Niewiażski szybko stamtąd uciekł wraz z rodziną do Generalnej Guberni. Zamieszkali w Otwocku w willi Słonimskich.

Jak wspominał Jakub Braudo-Broniewicz w oświadczeniu z lutego 1947 r., pomoc Słonimskich „nie była sporadyczna, lecz trwała nieprzerwanie przez cały okres okupacji do wyzwolenia, jak również i po wyzwoleniu. Na skutek donosów i atmosfery małego miasteczka małżonkowie Słonimscy narażali się na rewizje i aresztowania […], które wprawdzie kończyły się bez konsekwencji, ale w czasie których małżonkowie Słonimscy ryzykowali życiem, składając świadomie kłamliwe oświadczenia, ratując w ten sposób ukryte osoby. W czasie likwidacji getta, zarówno w Karczewie, jak i Otwocku, wielu bezimiennych i nieszczęśliwych Żydów korzystało z doraźnej pomocy i bezinteresownego noclegu i aprowizacji oraz pieniędzy w mieszkaniu małżonków Słonimskich w Otwocku i Świdrze”.

Niestety, nie wszystko się udało. Niemcy zastrzelili ukrywaną przez Słonimskich w jednym z domów rodzinę Jaweców i małą Basię Boraks. Wokół tych wydarzeń powstały nawet opinie, że Słonimscy musieli współpracować z gestapo (skoro udało im się wyjść cało po zastrzeleniu Żydów, których przechowywali) albo że wzbogacali się na ukrywanych osobach. Na łamach prasy lokalnej pojawił się też przed 10 laty zarzut, że Słonimscy mogli być zainteresowani materialnie śmiercią Basi Boraks, a nawet jakoby szantażowali jej rodzinę. Powyższe zarzuty nie były jednak podparte żadnymi dowodami. Autor podkreślał: „Wszystko to są przypuszczenia”, pisał: „podobno” i „ponoć”.

Zarzuty te wydają się niewiarygodne w porównaniu z ogromem dowodów świadczących o szlachetności Słonimskich. W archiwach Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie i Instytutu Jad Waszem w Jerozolimie znaleźć można dokumenty potwierdzające heroiczną i bezinteresowną postawę państwa Słonimskich. Są to oświadczenia składane, nawet notarialnie, przez osoby ocalone dzięki Słonimskim lub przez instytucje żydowskie.

W ŻIH znaleźć można m.in. oświadczenie Komitetu Żydowskiego w Otwocku z 22 czerwca 1947 r., a więc oddające nastroje Żydów, którzy po wojnie wrócili do rodzinnego miasta. Czytamy w nim (zachowano pisownię oryginału): „ob. płk Stefan Słonimski wraz z Małżonką, zamieszkując w okresie okupacji w Otwocku, nieśli z narażeniem życia pomoc ludności żydowskiej zamkniętej w ghetto, a w okresie likwidacji ghetta dom ich służył za masowe schronisko dla nieszczęśliwych uciekinierów, gdzie otrzymywali pomoc materialną i życzliwą radę”. Komitet podkreśla, że Słonimscy „padali niejednokrotnie ofiarą szantażów i donosów do żandarmerii niemieckiej, w wyniku których byli dwukrotnie aresztowani. Jednak mimo terroru i groźby nie załamali się i nie wskazali miejsca ukrycia poszukiwanych”.

Specjalne zaświadczenie dotyczące Stefana Słonimskiego wydał 25 lipca 1960 r. dyrektor ŻIH prof. B. Mark. Czytamy w nim, że Słonimski „był prześladowany przez niemieckie władze okupacyjne jako oficer W.P. [Wojska Polskiego] i poświęcił się całkowicie pracy konspiracyjnej na odcinku zorganizowanej akcji pomocy dla prześladowanej przez okupanta ludności żydowskiej na terenie Warszawy i rejonu podwarszawskiego”. Polegało to na: „1. organizowaniu pomocy materialnej dla ludności gett Warszawy i okolicy; 2. wyciąganiu jej z gett; 3. załatwianiu lokali konspiracyjnych i fałszywych dokumentów dla swoich podopiecznych […]; 4. przerzucaniu tych ludzi do innych, bardziej bezpiecznych miejscowości; 5. ukrywaniu w swoich mieszkaniach zbiegów z gett”. Pracę tę „ob. Słonimski wraz ze swą żoną i matką wykonywał zupełnie bezinteresownie, jako patriota i człowiek humanitarny”.

Zastrzelenie Jaweców i Basi Boraks jest obecne w relacjach Żydów ocalonych przez Słonimskich. Adam Zawadzki wspomina, jak jesienią 1943 r. zauważył przez okno, że otwocki dom Słonimskich, w którym przebywa, otoczony jest przez żandarmerię (pisownia oryginalna): „Słyszałem dokładnie zapytanie skierowane do Ob. Słonimskiej przez dowodzącego oddziałem, czy w tej willi są Żydzi, na co Ob. Słonimska odpowiedziała stanowczo odmownie, narażając bez wątpienia swe życie, gdyby żandarmom wpadło na myśl sprawdzić. Po odejściu żandarmów z domu, w którym ja przebywałem, do sąsiedniego budynku, również na terenie posesji Ob. Słonimskich, okazało się, że w tamtym budynku Ob. Słonimscy ukrywali również rodzinę żydowską nazwiskiem Jawec, która jednakże nie zdołała ujść żandarmom i została przez nich rozstrzelana”.

Po tym wydarzeniu Zawadzki, który nie posiadał dokumentów, został przeprowadzony przez Słonimskiego do willi w Świdrze, a później do Warszawy. Zapamiętał, jak w kwietniu 1944 r. Łucja Słonimska dotarła do warszawskiego mieszkania, w którym on się ukrywał, „w wielkiej rozpaczy opowiadając o rozstrzelaniu dziecka Adw. Boraksa”. Również Adam Zawadzki wspomina, jak dwukrotnie dzięki Słonimskiemu uciekł z rąk szantażystów w Warszawie – raz jego dobrodziej zapłacił okup, innym razem kazał mu szybko wyskoczyć z dorożki.

Jak zatem udało się Słonimskim ocalenie pomimo aresztowań, donosów, szantażów i szmalcowników? Odpowiedzi można się tylko domyślać. Najprawdopodobniej – tak jak w innych opisywanych tu przypadkach – chodziło o zapłacenie odpowiednio wysokiego okupu.

Przypuszczenia te potwierdzają informacje Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, oparte na archiwalnych dokumentach sądowych. Według nich Słonimscy zostali po wojnie formalnie oskarżeni o to, iż w roku 1942 przyjęli na przechowanie brylanty i złoto, futra i meble będące własnością braci Solnickich i Krochmalnika. Gdy ukrywający się Żydzi prosili ich o pieniądze na chleb, mieli im nie dać pieniędzy. Gdy zaś przyszli następnym razem, zostali aresztowani i zastrzeleni. Podejrzewano też, że Słonimscy ukrywali u siebie żydowskie dziecko, które zostało zastrzelone, ale sami nie ponieśli żadnych konsekwencji.

W toku śledztwa okazało się jednak, że Słonimscy przechowywali wielu innych Żydów, natomiast tych wymienionych w akcie oskarżenia nie znali. Potwierdziło się również, że po zatrzymaniu przez Niemców Basi Boraks Słonimscy zostali zwolnieni za wielkim okupem (ok. pół mln zł).

W Otwocku mieszkał siostrzeniec Słonimskiego, Lech Marian Orliński. Starał się nawet bezskutecznie o nadanie jednej z ulic imienia swego wuja. Wspominał on na łamach „Naszego Dziennika”, że po wojnie Słonimski najpierw walczył w szeregach Wojska Polskiego, otrzymując odznaczenia, a później został „odwołany z wojska, zdegradowany i osadzony w więzieniu”. Zarzucono mu przynależność do Armii Krajowej i… współpracę z Niemcami. Uratowały go interwencje Żydów przechowywanych przez niego w czasie wojny.

27 listopada 1997 r. Instytut Jad Waszem uznał Stefana i Łucję Słonimskich za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Opr. Zbigniew Nosowski

Pierwotna wersja tego tekstu została opublikowana w specjalnym numerze samorządowego miesięcznika „Gazeta Otwocka” (nr 7/2012), poświęconym otwockim Sprawiedliwym

Fragment relacji dr. Salomona Niewiażskiego złożonej w Żydowskim Instytucie Historycznym

Zachowano pisownię oryginalną

W dniu likwidacji Ghetta w Otwocku (19 sierpnia 1942) dzięki pomocy ob. Słonimskich, którzy dostarczyli do naszej dyspozycji mieszkanie, będące pod ich zarządem w Świdrze k. Otwocka, udało się zarówno mnie, jak i mojej rodzinie ujść z życiem.

W mieszkaniu tym ukrywaliśmy się do czasu, gdy padliśmy ofiarą szantażu i wówczas Ob. Słonimscy przenieśli nas do posiadanego przez nich mieszkania w Warszawie-Pradze przy ul. Stalowej 39/41, gdzie przebywałem do dnia 29 sierpnia 1944 […].

Rodzina moja pozostała nadal we wspomnianym mieszkaniu do chwili wkroczenia wojsk sowieckich, a to: ojciec mój, obecnie nieżyjący, a liczący wówczas lat 80, Jochel-Dawid; mój brat Szymon; siostra Eugenia (do czasu jej wyjazdu do Złotokłosa pod Warszawą), której mąż Jakub Braudo również przez krótki czas z nami przebywał, a później pod przybranym nazwiskiem „Broniewicz” wyjechał na roboty rolne do Niemiec; siostra moja Maria wraz z mężem Adamem Zawadzkim, którym w momencie likwidacji Ghetta w Będzinie udało się dobrnąć do Warszawy, znalazłszy również schronienie dzięki pomocy Ob. Słonimskich, oraz siostra moja Cecylia, zmarła w dniu 13 września 1944 od bomby w momencie zdobywania Pragi i później zmarły jej mąż Michał Asz.

Ja oraz wszystkie wymienione osoby zawdzięczamy swe ocalenie jedynie i wyłącznie pomocy okazanej nam przez Ob. Słonimskich, którzy nie zawahali się przez przeszło dwa lata mimo grożącego im niebezpieczeństwa przechowywać nas u siebie, kiedy to wszyscy byliśmy zdani w zupełności na ich łaskę. Postępowanie ich było wyłącznie bezinteresowne i nie żądali oni za swe poświęcenie żadnego wynagrodzenia. […]

Oprócz mojej rodziny przechowywali Ob. Słonimscy również i inne osoby narodowości żydowskiej, między innymi: Adwokata Rotbarda i dziecko Adw. Stanisława Boraksa, które zostało przez Niemców rozstrzelane.

Oświadczenie niniejsze składam, zgodnie ze swym sumieniem i stanem faktycznym.

Paryż, 8 września 1947 r.

Fragment notarialnego oświadczenia Jakuba Braudo-Broniewicza

Zachowano pisownię oryginalną

Pomoc ich nie była sporadyczna, lecz trwała nieprzerwanie przez cały okres okupacji do wyzwolenia jak również i po wyzwoleniu.

Na skutek donosów i atmosfery małego miasteczka małżonkowie Słonimscy narażali się na rewizje i aresztowania […], które wprawdzie kończyły się bez konsekwencji, ale w czasie których małżonkowie Słonimscy ryzykowali życiem , składając świadomie kłamliwe oświadczenia, ratując w ten sposób ukryte osoby

W czasie likwidacji getta, zarówno w Karczewie, jak i Otwocku, wielu bezimiennych i nieszczęśliwych Żydów korzystało z doraźnej pomocy i bezinteresownego noclegu i aprowizacji oraz pieniędzy w mieszkaniu małżonków Słonimskich w Otwocku i Świdrze.

Oświadczenie niniejsze składam z wielkiej wdzięczności i na prośbę ob. inż. Słonimskiego, celem przedłożenia władzom sądowym, chociaż nie odzwierciedla ono nawet części jego poświęcenia i dobroci w należytej mierze.

Łódź, 28 lutego 1947 roku

Oświadczenie Łucji Lind-Zawadzkiej

Zachowano pisownię oryginalną

Ja, niżej podpisana, stwierdzam, że znam inż. ppłk. Stefana Słonimskiego z okresu okupacji. Mnie i mojej rodzinie, tj. matce, córce i bratu okazał dużo serca i dał nam schronienie u Siebie w Świdrze w okresie od kwietnia do października 1942 r. Był to okres likwidacji ghetta otwockiego i wzmożonych aresztowań.

Postąpienie Jego tem bardziej było ludzkie, że czynił to całkowicie bezinteresownie. Dzięki udzielonemu schronieniu przetrwaliśmy najgorszy okres, dzięki czemu ocaleliśmy.

Łódź, 26 lutego 1947 r.

Oświadczenie Komitetu Żydowskiego w Otwocku

Zachowano pisownię oryginalną

Na podstawie zeznań ob. ob. Miodownika Benjamina zam. w Otwocku przy ul. Kościelnej 10 i Brafa Moszka zam. w Otwocku przy ul. Staszyca 74, Komitet Żydowski w Otwocku stwierdza, iż ob. płk Stefan Słonimski wraz z Małżonką, zamieszkując w okresie okupacji w Otwocku, nieśli z narażeniem życia pomoc ludności żydowskiej zamkniętej w getto, a w okresie likwidacji ghetta dom ich służył za masowe schronisko dla nieszczęśliwych uciekinierów, gdzie otrzymywali pomoc materialną i życzliwą radę.

W związku z powyższą działalnością padali niejednokrotnie ofiarą szantażów i donosów do żandarmerii niemieckiej, w wyniku których byli dwukrotnie aresztowani. Jednak mimo terroru i groźby nie załamali się i nie wskazali miejsca ukrycia poszukiwanych.

W uznaniu ich wielkich zasług na tym polu, odwagi osobistej i bezinteresowności, w wyniku uratowania kilkunastu prześladowanych, składam to oświadczenie.

Przewodniczący                                                                    Sekretarz
/-/ H. Hakien                                                                          /-/ P. Wajkselfisz

Otwock, 22 czerwca 1947 r.