W naszym klasztorze Żydów szukać? (siostry Ludwika Małkiewicz i Gertruda Marciniak)

Dzieci z sierocińca sióstr elżbietanek w Otwocku, Rut Noj siedzi trzecia od lewej w dolnym rzędzie.
Ze zbiorów Ruth Rintel

W otwockim domu dziecka prowadzonym przez siostry elżbietanki uratowało się co najmniej siedmioro dzieci żydowskich, a wiadomo, że było ich więcej.

Siostra Ludwika Małkiewicz (19141996)
Siostra Gertruda Marciniak (1898
1962)

Siostry elżbietanki pojawiły się na terenie Otwocka podczas wojny, w roku 1940. Niemcy nakazali im wówczas opuścić dom w Grabiu pod Toruniem, w którym umieszczono młodzież z Hitlerjugend. Wśród zakonnic, które tu przyjechały, były dwie, które nieco później szczególnie zaangażowały się w akcję ratowania dzieci żydowskich: przełożona domu s. Gertruda Marciniak oraz s. Ludwika Małkiewicz.

Czasem nazywane są one „matkami otwockiego getta”. Dzięki nim bowiem w otwockim domu dziecka prowadzonym przez siostry elżbietanki uratowało się co najmniej siedmioro dzieci żydowskich, a wiadomo, że było ich więcej. Obie zasłużone zakonnice otrzymały tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Stanisława Marciniak wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety po maturze. Przyjęła imię zakonne Gertruda. Otrzymała wykształcenie pedagogiczne. Pracowała w Grabiu, gdzie elżbietanki prowadziły dom dziecka dla sierot i dzieci bezdomnych. Wkrótce została też kierowniczką państwowej szkoły w Grabiu.

Wśród młodych sióstr, którymi kierowała matka Gertruda, była Halina Małkiewicz. Wstąpiła do elżbietanek, mając 16 lat. Przyjęła imię zakonne Ludwika. W zgromadzeniu ukończyła kursy katechetyczny i wychowawczy, a także seminarium nauczycielskie zakończone dyplomem. Po złożonych pierwszych ślubach została skierowana do Grabia.

Matka Gertruda Marciniak. Z archiwum sióstr elżbietanek

Po wybuchu II wojny światowej s. Gertruda została are­sztowana przez Niemców. Po zwolnieniu z aresztu, w październiku 1940 r., musiała organizować przeprowadzkę wszystkich sióstr i dzieci do Warszawy, a następnie do Świdra. Siostry najpierw zamieszkały tu przy bezhabitowym Instytucie Terezjańskim (ul. Mickiewicza 1).

Wkrótce przydzielono elżbietankom stojący obok pożydowski pensjonat; pusty – gdyż Niemcy właśnie utworzyli getto w Otwocku, zmuszając mieszkańców do porzucania swych domów. Siostra Gertruda zorga­nizowała tu dom dziecka, a w pobliżu także dom dla dziewcząt chorych na gru­źlicę. Chwilowe schronienie znajdowały tam również łączniczki AK i inne osoby związane z antyhitlerowskim ruchem oporu. 

S. Ludwika Małkiewicz odnalazła w getcie właściciela pensjonatu, Józefa Kapłona. „Uznałyśmy, że skoro użytkujemy jego własność, należy przynajmniej zainteresować się, czy w getcie nie cierpi głodu. […] Tak rozpoczęła się moja znajomość z Żydami” – opowiadała s. Ludwika Ewie Kurek, autorce książki Dzieci żydowskie w klasztorach.

Wkrótce zdobyła zaufanie Żydów. „Do tego stopnia – jak sama potem opowiadała – że oddawali mi na przechowanie swoje oszczędności, a potrzebując pieniędzy, w nocy po nie przychodzili. Wtedy zaczęłam chodzić do getta także w sobotę, zaraz po lekcjach szkolnych, żeby zobaczyć, jak Żydzi się modlą i jak obchodzą szabat. Tak zaczęła się moja bliższa znajomość z Żydami i doszło do pomocy Żydom dorosłym i ich dzieciom”.

Siostra Ludwika coraz częściej pojawiała się w getcie. Wchodziła „zawsze pod kolczastymi drutami, bo wejścia od naszej strony, od Świdra, nie było”.

Później siostry trafiły do kolejnego pożydowskiego budynku – umieszczono je w Otwocku przy ul. Świderskiej 50 (dzisiejszy adres: Kołłątaja 13), na terenie dawnego żydowskiego sanatorium „Marpe”. Tu właśnie schronienie znalazły liczne dzieci żydowskie.

Aktem odwagi ze strony s. Gertrudy Marciniak jako przełożonej było przyjęcie pod dach Zakładu Wychowawczego „Promyk” licznej grupy dzieci z rodzin żydow­skich z Otwocka i okolic. Bezpośrednio dziećmi żydowskimi opiekowała się s. Ludwika Małkiewicz. Ta ostatnia podkreśla: „sama decyzja pomocy należała całkowicie do przełożonej domu siostry Gertrudy Marciniak. Ja wykonywałam jedynie jej polecenia. Siostra zawsze jednak zaznaczała, że mogę odmówić, bo ze względu na niebezpieczeństwo utraty życia decyzja należy do mnie”.

Michele Donnet (urodzona jako Marysia Osowiecka, uratowana u sióstr elżbietanek jako Halina Brzoza) z siostrą Serafiną, powiernicą s. Gertrudy Marciniak, rok 2009. Fot. Aldona Piekarska

Dom elżbietanek stał się miejscem ocalenia dla nieznanej liczby osób. Najbardziej zaangażowana s. Ludwika zapamiętała nazwiska zaledwie kilkorga dzieci. Ze względów konspiracyjnych siostry nie prowadziły oddzielnej ewidencji dzieci żydowskich, lecz włączały je do rejestru ogólnego. Jak wyjaśnia elżbietanka, s. Krystyna Sztylc: „Zapisy w księgach meldunkowych, dotyczące dzieci żydowskich, które w czasie wojny nosiły polskie imiona i nazwiska, nie różnią się niczym od zapisów dotyczących polskich dzieci”.

W domowej książce meldunkowej z lat wojny znaleźć można m.in. Halinkę Brzozę (to w rzeczywistości Marysia Osowiecka), Tereskę Wysocką (to Rut Noj), Wojciecha Płochockiego (Daniel Landsberg). Dzieci te miały fikcyjne metryki urodzenia wydane przez proboszcza otwockiej parafii, ks. Ludwika Wolskiego. We wspomnieniach sióstr przewijają się także takie dzieci żydowskie, jak Alfred Karol Leopold Blicksilber (trafił do elżbietanek już w roku 1941, gdy miał 7 lat), Salome Rybak, Anita Szapiro i Jurek Adin.

Dzieci żydowskie albo były przyjmowane do sierocińca na prośbę ukrywających się rodziców, albo były tu kierowane przez panią Adamowicz z wydziału opieki społecznej miasta Warszawy. Według relacji siostry Ludwiki, elżbietanki nie chrzciły żydowskich dzieci, chyba że wcześniej zdecydowali o tym ich rodzice. Kościelne metryki najczęściej były fałszywe.

Od lewej: Max Noy, Rose Noy, s. Ludwika Małkiewicz, Ruth Rintel. Ze zbiorów Ruth Rintel

W pamięci sióstr zachowały się słowa, które wypowiedziała matka Gertruda, kiedy przyprowadzono do niej maleńką Rutkę: „Jeżeli dziecko do mnie przyszło, to co będzie ze mną – będzie i z dzieckiem”. Siostra Ludwika wspomina, że u elżbietanek „przebywała także jedna dorosła Żydówka i jeden dorosły Żyd”.

Siostra Ludwika Małkiewicz otrzymała medal Sprawiedliwej dzięki świadectwu rodziny Nojów, mieszkającej po wojnie w USA. Rajzla Noj z Otwocka urodziła swoją córkę Rut we wrześniu 1939 roku. Po „likwidacji” otwockiego getta matka z córką ukrywały się poza miastem.

Maks Noj, pracujący jako stróż w składzie rzeczy pożydowskich, porozumiał się z s. Ludwiką (znali się z jej wizyt w getcie) i w listopadzie 1942 r. wspólnie upozorowali podrzucenie dziecka do sierocińca. Dziewczynka była zaopatrzona w list do sióstr i fałszywą metrykę wystawioną przez ks. Wolskiego na nazwisko Teresa Wysocka. Mała Rut pozostała tam około dwóch lat. Jej rodzice zaś ukrywali się w Warszawie na Pradze.

Wspomnienia Maksa Noja udzielone Ewie Kurek (do książki Dzieci żydowskie w klasztorach) wiele mówią o współpracy elżbietanek z innymi otwockimi Sprawiedliwymi, Bronisławem Marchlewiczem i Aleksandrą Szpakowską: „O fakcie podrzucenia dziecka do klasztoru poinformowany był komisarz granatowej policji w Otwocku, mój znajomy. Obiecał mi, że w razie jakiejś wpadki, w czasie której dziecko trafiłoby na posterunek policji, zadzwoni do mieszkającego obok inżyniera Szpakowskiego i wtedy jego żona zaopiekuje się dzieckiem jako swoim czy swojej kuzynki”.

Gdy w roku 1944 front zbliżał się do Warszawy, s. Ludwika Małkiewicz dała znać Nojom, że Niemcy wysiedlają sierocińce na Zachód i nie wiadomo co będzie z otwockim domem. Wtedy rodzice wysłali łączniczkę, która przyprowadziła do nich ich córkę. Dla bezpieczeństwa – jak wspomina Maks Noj w książce Ewy Kurek – jego żona udawała ciocię Marysię. „Czasem pytała małą, czy chciałaby, aby była jej mamą. Córka odpowiadała wówczas, że nie, bo ma swoją mamusię, która jest u Niemców. Tak była nauczona w klasztorze zgodnie z wersją ułożoną przy podrzuceniu”.

Ruth Rintel, „Autoportret”. Rzeźbiarka została uratowana w otwockim sierocińcu sióstr elżbietanek. Jej twórczość jest silnie inspirowana doświadczeniem zagłady Żydów.
 

Po wojnie Nojowie wyemigrowali do USA, ale pozostawali w kontakcie z zakonnicami. W liście do s. Ludwiki Rajzla Noj napisała m.in.: „Bliska jest siostra memu sercu jak siostra rodzona, bo któż inny dał nam tyle dowodów poświęcenia, wyrozumienia naszej doli i ludzkich uczuć?”. Wspominała chwilę, gdy po wojnie Nojowie chcieli podziękować siostrom za uratowanie córki, zostawiając pieniądze. Siostra Małkiewicz odpowiedziała: „Niech pani zatrzyma te pieniądze, gdyż Niemcy wszystko wam zabrali. Ale kiedykolwiek ktoś w życiu potrzebował będzie pomocy, niech pani mu pomoże”.

Myśląc o tych słowach, Rose (Rajzla) Noy pisze: „Starałam się pomóc, gdzie tylko mogłam, a jak ludzie dziękowali mi, to opowiadałam historię uczynku i przykazanie Siostry Ludwiki”. Rut Noj mieszkała przez wiele lat w Nowym Jorku (jako Ruth Rintel). Była rzeźbiarką i malarką. Zmarła w marcu 2017 r.

14 grudnia 1981 r. Instytut Jad Waszem uznał siostrę Ludwikę Małkiewicz za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata. Wkrótce Nojowie zaprosili siostrę Ludwikę na ceremonię do Izraela. Ze względu na stan wojenny wprowadzony w Polsce przez władze komunistyczne nie było to łatwe, ale ostatecznie się udało. Ceremonia odbyła się w Jerozolimie w siedzibie Instytutu Jad Waszem.

Powojenne losy s. Małkiewicz to szlak jej służby zakonnej. Najpierw wróciła z dziećmi do Grabia. Potem pracowała w Grudziądzu jako katechetka i kierownik domu dziecka. Następnie w Nysie pomagała w formowaniu nowicjuszek zakonnych. Ponownie trafiła do Grabia i ponownie do Grudziądza, gdzie była przełożoną domu. Następnie pracowała w Skórczu, a w latach 1970–1976 była wikarią i sekretarką prowincji swego zgromadzenia. Po zakończeniu kadencji wróciła do Skórcza, gdzie przez ponad 10 lat była przełożoną domu. Następnie aż do śmierci przebywała w Gdańsku-Oliwie.

Wraz z s. Ludwiką tytuł Sprawiedliwej otrzymały: Władysława Cygler, w której warszawskim domu ukrywali się Nojowie oraz Krystyna Bykowska, w dokumentach Jad Waszem mylnie przedstawiana jako zakonnica. Bykowskiej w niektórych publikacjach przypisuje się nawet funkcję przełożonej otwockiego klasztoru podczas wojny. Wiadomo jednak, że Krystyna Bykowska nie była zakonnicą, gdyż jej nazwisko nie widnieje w archiwach sióstr elżbietanek.

Długo niejasne pozostawało, kim w takim razie była Krystyna Bykowska. Udało mi się jednak nawiązać bezpośredni kontakt z Ruth Rintel. Po sprawdzeniu dostępnych jej dokumentów stwierdziła, że Krystyna Bykowska była córką Władysławy Cygler, która podczas wojny udzieliła schronienia rodzicom małej Rut. Tym samym zagadka znalazła rozwiązanie. Zapewne nadal tu i ówdzie będzie się jeszcze pojawiała informacja, że Bykowska to trzecia otwocka Sprawiedliwa elżbietanka. Wiemy już jednak ponad wszelką wątpliwość, że to nieprawda.

Dr Wiesława Witczak (siostrzenica m. Gertrudy Marciniak), Dan Landsberg i Zbigniew Nosowski.
Fot. Dorota Landsberg

O przyznanie medalu s. Gertrudzie Marciniak wnioskował Dan Landsberg, od 1965 r. zamieszkały w Izraelu. Urodził się w roku 1939. Mieszkający w Otwocku rodzice oddali go do sióstr już w roku 1941. Otrzymał fałszywą metrykę na nazwisko Wojciech Płochocki. Dwadzieścia lat później, na pogrzeb matki Gertrudy przywiózł olbrzymi wieniec z czerwonych goździków.

Dopiero po długim czasie Landsberg zorientował się, że tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata może być przyznany pośmiertnie. Wystąpił więc o jego nadanie przełożonej otwockich elżbietanek, która uratowała mu życie całkowicie dosłownie. We wspomnieniach s. Ludwiki Małkiewicz w książce Ewy Kurek jest piękna opowieść o mądrości i bohaterstwie matki Gertrudy.

Któregoś dnia niemieccy żołnierze dostrzegli małego chłopca wyglądającego przez okno sierocińca. „Pełni nienawiści i złości wpadli do naszej kuchni i krzyczeli, że przechowujemy Żydów. Mały Daniel-Wojciech nic z tego nie rozumiał, ale na widok ich rozzłoszczonych twarzy zaczął panicznie krzyczeć i płakać. Szukając ratunku, pobiegłam po siostrę przełożoną, która doskonale mówiła po niemiecku. Siostra przełożona weszła spokojna i uśmiechnięta do kuchni. – Ależ panowie, cóż wy sobie w ogóle wyobrażacie? W naszym klasztorze Żydów szukać?! – zaczęła od progu. Mały Daniel podbiegł do niej i zaczął się tulić. Siostra przełożona wzięła chłopca na ręce i zaczęła mówić do niego po polsku, tłumacząc wszystko na niemiecki. – Wojtusiu, ty masz być Żydem?! Ależ to ubaw! Nie płacz, popatrz jak panowie są ładnie ubrani, a jacy są dobrzy i też bardzo kochają dzieci – mówiła. Chłopczyk, płacząc jeszcze, wyciągnął rączki do jednego z Niemców, aby chwycić go za szyję. Niemcy zaniemówili. […] A przecież tak łatwo można było sprawdzić… Mały Izraelita był przecież obrzezany”. 

Po ponad 70 latach Dan Landsberg tak skomentował to wydarzenie: „Takie były te nasze okupacyjne mamy, które ukrywając żydowskie dzieci, każdego dnia dawały nam życie…”.

22 lipca 2007 r., Instytut Jad Waszem uznał pośmiertnie s. Gertrudę Marciniak za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata. Wręczenie medalu odbyło się 28 stycznia 2008 r. w Otwocku w klasztorze sióstr elżbietanek. Medal odebrała siostrzenica m. Gertrudy, dr Wiesława Witczak, mieszkanka Otwocka, po czym przekazała go do klasztoru na ręce siostry przełożonej.

Opr. Zbigniew Nosowski

Pierwotna wersja tego tekstu została opublikowana w specjalnym numerze samorządowego miesięcznika „Gazeta Otwocka” (nr 7/2012), poświęconym otwockim Sprawiedliwym