„Ala mówi: «Słuchaj, ty masz gazetki [podziemne], daj mnie, bo ja jestem Żydówka, to na pewno zginę, a ty nie»”.
Maria Lebiedzińska, z domu Szemiot (ur. 1924–2013)
Maria Szemiot przed wojną mieszkała w Gdyni, gdyż jej ojciec, Mikołaj Szemiot, był oficerem marynarki wojennej. W najbliższej rodzinie miała wybitne postaci – jej wuj, generał Eugeniusz de Henning-Michaelis był w latach 1920-1921 wiceministrem spraw wojskowych, drugi wuj Jan Meisner był jednym z twórców Polskiego Czerwonego Krzyża.
Maria Lebiedzińska wspomina w wywiadzie dla portalu www.sprawiedliwi.org.pl, że rodzice wychowywali ją w duchu najlepiej rozumianego patriotyzmu. „Żadnego antysemityzmu u nas w domu nie było, wręcz przeciwnie”.
Podczas kampanii wrześniowej ojciec dostał się do niewoli. Kobiety wyjechały więc do Warszawy, gdzie zamieszkały u rodziny.
Maria zgłosiła się do pracy w szpitalu wojskowym przy ul. Śniadeckich. Jednym z jej pierwszych zadań było roznoszenie obiadów i zbieranie datków od rodzin dla hospitalizowanych rannych żołnierzy. Odwiedzała wtedy także rodziny, których żydowskiego pochodzenia można się było domyślać. Jako uczennica szkoły pielęgniarskiej wstąpiła do Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Później wzięła udział w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka. Wynajęła dla siebie pokój przy ul. Śniegockiej.
Maria zaprzyjaźniła się w Warszawie ze swoją rówieśniczką Lilką Zawadzką, która mieszkała obok jej wujostwa. Pewnego dnia Maria zastała jednak puste splądrowane mieszkanie wynajmowane przez Zawadzkich. Sąsiedzi powiedzieli, że była to rodzina żydowska i Niemcy aresztowali ją (najprawdopodobniej na skutek donosu szmalcownika). Lilka sama oddała się w ręce Niemców, nie chcąc zostawiać matki samej.
Wieczorem tego samego dnia, tuż przed godziną policyjną, do mieszkania, w którym mieszkała Maria, zapukała z prośbą o pomoc młodsza siostra Lilki – Alicja (nie było jej w domu, gdy przyszli Niemcy). Spytała: „Marysiu, czy mi pomożesz?” „Uczciwy człowiek może tylko powiedzieć: «Oczywiście tak». No i ja tak powiedziałam” – wspomina Maria Lebiedzińska. Alicja wyznała jej wówczas, że naprawdę nazywa się Appel, a Zawadzka to nazwisko z fałszywych „aryjskich papierów”.
Alicja mieszkała z Marysią ok. 3-4 miesięcy, starając się ukrywać przed gospodynią i sąsiadką Volksdeutschką. Zaczęło się jednak robić niebezpiecznie. Właścicielka mieszkania dopytywała o Alę, bała się, domyślając się jej pochodzenia. Dodatkowo obawiała się konsekwencji podziemnej działalności swojej głównej lokatorki. Musiały się wyprowadzić.
Ciotka Marii załatwiła dla Alicji pracę opiekunki do dziecka z możliwością zamieszkania. Marysia mieszkała w wynajętym mieszkaniu w sąsiednim domu. Choć mieszkały oddzielnie, bardzo się ze sobą zżyły.
Lebiedzińska opowiada o znaczącym wydarzeniu podczas łapanki w Alejach Ujazdowskich, gdzie Niemcy „dosłownie wszystkich zatrzymywali, kapelusze zdejmowali, we włosach szukali, skarpetki kazali zdejmować. […] I Ala mówi: «Słuchaj, ty masz gazetki [podziemne], daj mnie, bo ja jestem Żydówka, to na pewno zginę, a ty nie». A ja mówię: «To ja jeszcze takim kosztem nie umiem żyć, wiesz…». No, i poszłyśmy dalej i nikt nas nie zatrzymał”.
Pewnego dnia Alicja została zaczepiona przez szmalcownika, który żądał od niej pieniędzy. Przestraszona zdecydowała wyznać swoim gospodarzom, że jest Żydówką. Mogli przecież przez nią zginąć. Nie będąc pewnymi reakcji gospodarzy, koledzy Marii z AK obstawili dom, by w razie konieczności ratować Alę. Gospodarze jednak chętnie pozwolili jej dalej u siebie mieszkać.
Po upadku Powstania Maria trafiła do obozu pracy w Niemczech. Gdy wróciła do komunistycznej już Polski, okazało się, że jako członek Armii Krajowej jest „zaplutym karłem reakcji”. Przeprowadziła się do Włocławka, gdzie pracowała jako pielęgniarka. Tam odnalazła ją Alicja.
Alicja po wojnie zaczęła pracować w redakcji „Życia Warszawy”. Jak opowiada Maria: „Ala koniecznie chciała wyjść za Polaka, ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Przyznała się, że jest Żydówką i zaraz zmieniała się sytuacja. Nagle wielka miłość stawała się żadną. […] W końcu poznała pana, który pracował w największym komisie w Warszawie, na Chmielnej. To był Żyd, który przyjechał do Polski gdzieś ze wschodu… A był moment, że wtedy Żydzi mogli wyjeżdżać. I on się zgłosił, że chce wyjechać do Izraela. No i wyjechali”. Było to w latach pięćdziesiątych. Mimo dzielącej je odległości Maria Lebiedzińska i Alicja Margulies przez długie lata pozostawały ze sobą w bliskim kontakcie.
W 1952 roku Maria Lebiedzińska zamieszkała w Otwocku. Przez długie lata pracowała tu jako pielęgniarka. Mieszkała najpierw przy ulicy Zacisznej, a potem na osiedlu Ługi na pograniczu Otwocka i Karczewa.
28 stycznia 1986 r. Instytut Jad Waszem uznał Marię Lebiedzińską za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata.
Opr. Zbigniew Nosowski
Pierwotna wersja tego tekstu została opublikowana w specjalnym numerze samorządowego miesięcznika „Gazeta Otwocka” (nr 7/2012), poświęconym otwockim Sprawiedliwym