Dziesięcioro Żydów w jednym domu

Od lewej: Czesława Dietrich i Zofia Sydry. Za nimi: Mieczyslaw Sydry, syn Zofii. Ze zbiorów rodzinnych

Hania z dziewięcioma innymi osobami spędziła na pięterku u Serafina dwa lata. Schodziła z góry tylko raz dziennie, w nocy, żeby wynieść kubełek z nieczystościami i przynieść wodę.

Rodzone siostry Zofia Sydry i Czesława Dietrich otrzymały medale Sprawiedliwych wśród Narodów Świata na wniosek mieszkającej w Izraelu, a urodzonej w Warszawie, Hanny Pinkert-Langer.

Zagrożeni Pinkertowie zwrócili się o pomoc do swoich sąsiadek mieszkających w Otwocku przy ulicy Jaremy: Zofii Sydry i jej siostry Czesławy Dietrich.

Dzięki ich zaangażowaniu udało się znaleźć bezpieczne lokum u Antoniego Serafina, w jego domu w otwockiej dzielnicy Soplicowo, przy ulicy Zosi. Serafin bezinteresownie ukrywał w swoim domu 10 żydowskich uciekinierów.

Według relacji Hanny Pinkert-Langer, zamieszczonej w portalu Polscy Sprawiedliwi, spisanej w 2010 r. przez Jadwigę Rytlową, historia tej niezwykłej sprawy wygląda następująco.

Ucieczki do Otwocka

Kilka lat przed wojną matka Hani, Syma (Ala) Pinkert, zachorowała na gruźlicę i rodzina przeniosła się do Otwocka. A właściwie matka z Hanią, gdyż ojciec pracujący w Warszawie tylko do nich dojeżdżał.

Dla uchronienia Hanki przed gruźlicą, rodzice zdecydowali się umieścić ją na stancji. Kiedy jesienią 1940 roku zostało utworzone otwockie getto, cała trzyosobowa rodzina przeniosła się tam. W grudniu 1940 roku zmarła matka Hani.

Dziadkowie Wilnerowie (rodzice matki Hani, tj. babcia Sława ze sparaliżowanym, jeżdżącym na wózku mężem Icchakiem), dotychczas mieszkający w Otwocku, przenieśli się do getta w Warszawie. Hania zamieszkała z nimi, aż do jesieni. Wtedy wraz z ojcem powróciła do getta w Otwocku, gdzie reżim nie był tak ostry jak w getcie warszawskim i łatwiej było przedostać się na tzw. stronę aryjską.

Z getta warszawskiego można było wyjść tylko przez tzw. wachę z robotnikami wyprowadzanymi codziennie do pracy na „aryjską” stronę lub przez gmach sądów. Budynek sądów stał na granicy getta i wyjście miał na obydwie strony: żydowską i aryjską. Po stronie „aryjskiej” czatowali szmalcownicy i każdego wychodzącego, który wyglądał na Żyda, zaczepiali i szantażowali.

Hani pomogła przejść przez gmach sądów żona urzędnika tam pracującego, a spod gmachu sądów odebrała ją i przewiozła pociągiem do Otwocka żona doktora Kacperskiego, który leczył matkę Hani. Ojciec do otwockiego getta dotarł sam.

Żyjąc ze sprzedaży swojego dobytku, Hanna i jej ojciec dotrwali aż do „likwidacji” getta otwockiego, która nastąpiła 19 sierpnia 1942 roku.

Dołączają kolejni krewni

Kiedy Hania z ojcem opuścili warszawskie getto, pozostali tam jeszcze dziadkowie Hani, Wilnerowie, i ich druga córka (ciotka Hani) Anna Różycka z mężem Jakubem i synkiem Olesiem.

Na wiosnę 1942 roku do mieszkania na Mylnej 11 wtargnęli Niemcy. Dziadka Icchaka Wilnera, razem z wózkiem, do którego był przypięty, wyrzucili z piętra przez okno. Zabili też Jakuba Różyckiego, syna dziadków Wilnerów Józefa i ich kuzyna Józefa Weissblatta. W sumie zamordowali wtedy czterech mężczyzn.

Owdowiała babcia Wilnerowa, razem z owdowiałą córką i jej synkiem, uciekły wówczas z warszawskiego getta do Otwocka. Zaprzyjaźnione z babcią siostry Zofia Sydry i Czesława Dietrich, właścicielki sąsiadującej z Pinkertami willi przy ulicy Jaremy, znalazły dla całej trójki schronienie u Antoniego Serafina w dzielnicy Soplicowo, przy ulicy Zosi.

Tak więc babcia i ciotka Hani z synkiem znaleźli się w Otwocku poza gettem, podczas gdy Hania z ojcem byli jeszcze w otwockim getcie.

U Serafina było bezpiecznie

Zofia Sydry z synami, rok 1938. Ze zbiorów rodzinnych

Serafin miał duży, niewykończony jeszcze, piętrowy dom. Część parteru tego domu zajmował Serafin ze swoją przyjaciółką Stanisławą. Reszta parteru zamieniona była na pomieszczenie dla kóz.

Na piętrze przebywali Żydzi, którzy się tam ukrywali, wszyscy bez dokumentów. Jedynie jedna z kobiet, Żydówka z tzw. dobrym wyglądem, Janka Bryl, posługiwała się dokumentami psychicznie chorej żony Serafina, która na stałe przebywała w zakładzie psychiatrycznym.

Trzeba dodać, że Serafin ze Stanisławą za przechowywanie w sumie 10 osób przyjmowali opłaty „na ile kogo było stać”. Za dostarczoną żywność pobierali rzeczywisty jej koszt.

Wspierani przez księży

Antoni i Stanisława byli szlachetnymi i prawymi ludźmi, głęboko wierzącymi katolikami. Regularnie w każdą niedzielę brali udział we mszy i słuchali kazań. Regularnie też się spowiadali.

A w kazaniach ksiądz proboszcz kanonik Ludwik Wolski i wikary ksiądz Jan Raczkowski piętnowali zbrodnie niemieckie dokonywane na Żydach, a także zbrodnie rodzimych bandytów i szmalcowników.

Gospodarze – jak wszyscy w sytuacji, kiedy narażają się codziennie na śmierć, chroniąc bliźnich – musieli się przecież bać. Ich wahania i wątpliwości otwoccy księża rozwiewali coniedzielnymi kazaniami. Wracali z kościoła utwierdzeni w przekonaniu, że spełniają chrześcijański obowiązek i nie wolno im zaniechać pomocy potrzebującym.

Dobry sołtys Kłos

19 sierpnia 1942 r. Hani z ojcem udało się ukryć przed wywózką. Do następnego rana przesiedzieli gdzieś na strychu i rano opuścili getto.

Dzień był słoneczny, upalny. Uciekając przez las w kierunku Świdra, natrafili nad rzeką na grupę plażowiczów, którzy zorientowawszy się, że mają do czynienia z uciekinierami z getta, odpędzili ich od siebie.

Znalazła się jednak młoda kobieta, która zgłodniałym dała kanapkę i poradziła, żeby poszli do sołtysa Kłosa w Świdrze, który im pomoże. Sołtys wskazał strych i kazał czekać, aż kogoś przyśle. Czekali do wieczora. Nie wiedzieli, czy przyjdzie pomoc czy szmalcownik, który ich wyda.

Z pomocą i jedzeniem przyszedł syn sołtysa, Staszek. Na prośbę ojca Hani poszedł do Otwocka i zawiadomił Zofię Sydry i jej siostrę Czesławę Dietrich. One z kolei przekazały babci Wilnerowej informację o miejscu przebywania Hani z ojcem po ucieczce z getta.

Podejrzane wory chleba

Babcia z panią Zofią i panią Czesławą prosiła Antoniego Serafina o przyjęcie jej wnuczki z ojcem, ale gospodarz najpierw stanowczo odmówił. Miał już u siebie ośmioro Żydów. Wszystkich trzeba było karmić, zdobywać i przynosić jedzenie.

Wory chleba i innych produktów, które Serafin przynosił do domu, zwracały uwagę. Dodatkowe osoby stwarzały dodatkowe ryzyko. W końcu jednak na łzy i błagania babci Antoni Serafin zgodził się przyjąć Hanię samą, a później także jej ojca.

I tak Hania z dziewięcioma innymi osobami na tym pięterku spędziła dwa lata. Schodziła z góry tylko raz dziennie, w nocy, żeby wynieść kubełek z nieczystościami i przynieść wodę. W ciągu dnia wszyscy musieli zachować ciszę, ponieważ zawsze ktoś mógł przyjść do gospodarzy po kozie mleko.

Na pięterku było kilka pomieszczeń, gdzie zbudowano prycze z siennikami. Hania spała na jednej pryczy z babcią, obok sypiała ciotka Anna z Olesiem.

W jednym z pomieszczeń urządzono kuchnię. Gospodarze dostarczali żywność – babcia przygotowywała posiłki.

Kosztowny okup

Pewnego dnia, kiedy – uchodząca za żonę gospodarza – Janka Bryl krzątała się w kuchni, pojawili się w domu umundurowany Niemiec i dwóch cywili. Wszyscy mówili po polsku. Niemiec być może na podstawie donosu wiedział, że dokumenty Janki, jakimi się legitymowała, nie są jej, a ona jest Żydówką.

Zabrali ją do lasu. Chcieli zabić. Kiedy rozważali, gdzie to zrobić, Janka powstrzymała ich, obiecując kosztowności w zamian za życie. Wrócili do domu Serafina. Wtedy ten umundurowany pod nieobecność cywilów sam wziął okup. Mąż Janki był w Poznaniu jubilerem. Biżuteria warta była ogromną sumę.

Później, podczas plądrowania domu, Niemiec odkrył pozostałych Żydów. Powiedział im, żeby się nie bali, ponieważ on jako „porządny człowiek” wziął już okup i pozostawi ich w spokoju.

Rzeczywiście, więcej już nie przyszedł, chociaż odchodząc chciał zabrać ze sobą Hanię pod pretekstem zaproszenia jej na obiad. Ojciec dziewczyny wytłumaczył mu, że gdyby zgwałcił Żydówkę, mógłby być oskarżony o pohańbienie rasy.

Nawet po oswobodzeniu wymykali się oddzielnie

Po wizycie szantażystów ks. Jan Raczkowski, spowiednik Serafina, zabrał ciotkę Różycką, która miała „dobry wygląd”, z Olesiem. Załatwił im mieszkanie i dokumenty, z których wynikało, że Anna Różycka jest kuzynką matki księdza.

Obydwaj duchowni z parafii św. Wincentego a Paulo w Otwocku, proboszcz ks. Ludwik Wolski i wikary ks. Jan Raczkowski na wiele sposobów pomagali Żydom: wydawali fałszywe metryki chrztu, znajdowali mieszkania, gdzie Żydzi mogli się ukryć, w coniedzielnych kazaniach wzywali do wspierania potrzebujących.

Oswobodzenie przyszło w końcu lata 1944 roku. Przyjście do Otwocka radzieckich wojsk odbyło się bez walk.

Na prośbę Serafina Żydzi wymykali się z domu oddzielnie. Nie chciał, żeby sąsiedzi dowiedzieli się, że ich ukrywał.

Nowe życie

Po wojnie Hania przeniosła się z ojcem do Gdańska. Tam, w gimnazjum wieczorowym dla pracujących, w 1948 roku zdała maturę i rozpoczęła studia medyczne. Po powrocie do Warszawy w 1953 roku skończyła medycynę na Uniwersytecie Warszawskim. Specjalizowała się w pediatrii.

Nie wrócili z ojcem do poprzedniego nazwiska. Przybrali nazwisko Pieńkowscy. Ojciec w 1954 roku zmarł.

Babcia Wilnerowa z córką Anną Różycką i wnukiem Olesiem w 1950 roku emigrowali do Izraela. Babcia zmarła w 1970 roku.

Hania wyszła za mąż za Bernarda Langera. W 1968 roku z mężem i trzynastoletnim synem Tomkiem również emigrowała do Izraela. W 1993 roku przeszła na emeryturę. Zamieszkali z mężem w Rananie. Mieli troje wnucząt.

Odznaczeni

Na wniosek Hanny Pinkert-Langer medale Sprawiedliwych zostały przyznane ks. Janowi Raczkowskiemu oraz Zofii Sydry i Czesławie Dietrich.

Wręczenie medali odbyło się 11 czerwca 2014 r., ale w dwóch częściach. Najpierw w sali plenarnej Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski medal odebrała siostrzenica ks. Raczkowskiego, Teresa Maciejewska.

Relację swojej matki, Hanny Pinkert-Langer, przedstawił tam jej syn Tomasz Langer.

Po południu natomiast – podczas oddzielnej ceremonii w warszawskiej synagodze Nożyków – medale Sprawiedliwych odebrali wnukowie Zofii Sydry i Czesławy Dietrich: Hanna Łubieńska i Janusz Sydry.

Do tej pory nie udało się, niestety, odnaleźć rodziny Antoniego Serafina.

Osoby ukrywane u Antoniego Serafina

– Hanna Pinkert, ur. 1927
– Zygmunt Pinkert (1989–1954), ojciec Hani
– Sława Wilner, (ok. 1874–1970), babcia Hani
– Anna Różycka z domu Wilner, ur. ok. 1910, córka babci, ciotka Hani
– Aleksander Różycki, ur. 1935, syn Anny
– Izabella Czajka Stachowicz (1898–1969)
– Fryc Zajdler (Władysław Stachowicz), ur. ok. 1895, zm. ?, mąż Izabelli
– Janka Bryl, z domu Kornwizor, żona jubilera z Poznania
– Basia Kornwizor, ur. ok. 1905, siostra Janki
– (dziewczynka) Kornwizor, ur. ok. 1938, siostrzenica Janki i Basi, wyniesiona przez Basię z getta w worku.